ZNANI PROSZĄCY O POMOC

Czemu piszę, że choroba trwała raz 8, a raz 7 lat?

Otóż pierwsze objawy choroby pojawiły się 8 lat temu. Przez cały rok trwały poszukiwania. I tak po dwóch pobytach w szpitalu, bo wciąż nie wiadomo było z jakiego powodu spadały płytki krwi i po różnych skomplikowanych i drogich badaniach, po prywatnych wizytach u różnych specjalistów po i badaniach USG, bo wciąż nie wiadomo było „co mnie żre”, jak Basia mówiła, po roku tych poszukiwań zapadła decyzja: operacja zwiadowcza – laparotomia i badanie histopatologiczne. Wynik: Rak. I od tego czasu już wiedzieliśmy, co Basię żre i z kim walczymy. Od zdiagnozowania choroby Basi do pożegnania na cmentarzu minęło 7 lat!

Często podczas choroby spotykałem się ze stwierdzeniem, że ten straszny rak zabija tylko dobrych ludzi a ci źli, niedobrzy, żyją długo i szczęśliwie…

Nie, nie żyją!!!

Rak nie wybiera dobrych czy złych. Wybiera wszystkich i młodszych, i starszych, i bardziej starszych, wybiera kobiety, mężczyzn, dziewczyny i dzieci.

 A jaki ma klucz? Nie wiem.

Ja wiem, że na oddziale chemioterapii, na którym bywałem przez 7 lat, byli pacjenci z różnych grup wiekowych, obojga płci i w rożnym wieku.

To, co dla mnie było trudne i nie do zrozumienia i nie pogodzenia się, to to, jak widziałem pięknych i młodych. Pamiętam takie zdarzenie…

Jesteśmy z Basią na oddziale chemioterapii, Basia zapisuje się w rejestracji. Przechodzą korytarzem dwie młode, uśmiechnięte, bardzo ładne dziewczyny. Starsze panie, również oczekujące na rejestrację – mówią: Takie młode, my to już stare, ale one takie młode…

Ciągle je widzę i pamiętam ich uśmiechnięte i szczęśliwe twarze. Czy przeżyły? Nie wiem.

Często się mówi, że jak ktoś był całe życie zły, to gdy zachoruje, to choroba go zmienia i staje się dobrym, lepszym człowiekiem.

Nie, nie zmienia się!

Mówiła nam o tym pani dr. Ordynator chemioterapii, że często ten chory pacjent nie zmienia się! Jak ktoś był zły, to przeważnie złym pozostaje do końca! Czasem się zdarza, że niektórzy zmieniają się, ale jak często, nikt tego nie wie.

Czasem zdarza się tak, że chorzy na raka znani, popularni, sławni, pojawiający się w naszych TV, gdy zachorują na raka, proszą o pomoc fanów i zwracają się – można tak powiedzieć – do społeczeństwa. Proszą, by wspomóc ich terapię i leczenie.

I tu nagle pojawia się grupa oburzonych, jak to – to oni mają tyle kasy, domy, samochody i jeszcze chcą, by im pomagać?

Druga zaś grupa, też przeważnie fanów oburza się, bo jak można w takiej sytuacji, nie robić zbiorki i nie pomagać?

Ja również uważam, że należy pomagać ale… Co mają robić ci niepopularni, nieznani, bez kasy, dużych domów i samochodów?

Ja myślę, tak czuję, że najpierw należy zacząć od siebie, a później prosić. Zacząć likwidować konta i być może sprzedawać domy i samochody.

My z Basią zaczynaliśmy od siebie, nie prosiliśmy innych. Pierwsze drogie badania, a później niektóre lekarstwa wspomagające – pełna odpłatność – płaciliśmy sami.

Dwa razy dostaliśmy pieniądze, które były zebrane dla nas, poza nami – u Basi w sądzie  kuratorzy – koleżanki i koledzy Basi – zebrali pieniądze z własnej inicjatywy. Pamiętam do dzisiaj, jak ze wzruszeniem i ze łzami otwieraliśmy kopertę. A ja dostałem pieniądze z teatru przyznane przez komisję socjalną i raz dostałem pieniądze od naszego znajomego, pana Tomka, tak po prostu do ręki, dla nas.

Myślę, że trzeba zacząć od siebie… By później prosić. Tak łatwiej i dla nas, i tych co naprawdę chcą pomóc.

Często odnosiłem wrażenie, że ci znani proszą o pomoc, bo uważają, że im się ona należy. Prosić – tak – ale wymagać lub emocjonalnie szantażować, a nawet w jakimś sensie żądać? Zawsze, gdy słyszałem takie emocjonalne na granicy szantażu wołanie o pomoc, źle się czułem i miałem mieszane uczucia!

To, z czym nie daję sobie rady, to właśnie ten emocjonalny szantaż i wręcz żądanie: dajcie mi, a później oburzenie na tych, którzy tego szantażu nie akceptują i nie zgadzają się z nim i nie pomagają i nie dają.

A choroba zrównuje – jak mówi Beata – i nie ma lepszych i gorszych, bo każdego boli i każdy cierpi. I nie ma tak, że jak ktoś jest Kimś to mu się więcej należy. Nie dzielmy na lepszych igorszych, dajmy prawo do wyboru, bez ocen, kto dobry a kto zły. Pomoc należy się każdemu bez emocjonalnego szantażu. Zacznijcie, chorzy, od siebie!

Bo jak mówił ksiądz Jan Kaczkowski (którego już niestety z nami nie ma, też był chory na raka): „Choroba  do niczego nas nie upoważnia i z niczego nie zwalnia”.

Na szczęście nas było stać na niektóre drogie badania. Dzięki temu mogliśmy je zrobić szybciej bez kolejki, bez czekania i był większy spokój…

Równolegle z Basią chorowała Basi Koleżanka, która stała się nią, dopiero, gdy poznały się leżąc na jednej sali podczas chemioterapii. Ta sama choroba, jajnik z przerzutami.

Tej Basi koleżanki nie było stać na drogie badania…I jest tak: Basia odeszła, a ona żyje…

Pieniądze?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

error: Content is protected !!