Wyleciałeś z gabinetu jak ptak
Nagle
Doktorze Biały Lekarzu
A ja czekałem na ciebie
Jak zawsze
W cieniu w rogu w kącie
Ciemnego długiego korytarza
Lubisz ten korytarz…
Czemu lecisz w ciemność?
Chcesz się schować Światu?
Tam na końcu mrok
Przecież wiesz, że żadne drzwi – już się Tobie nie otworzą
Tylko ja na ciebie czekam
I z nadzieją jeszcze…
Znowu mnie minąłeś
Jak się mija cień
A ja jestem
Mimo, że tak bardzo już wyblakłem
Nie ożywił, mnie twój wzrok
Nie ożywił mojej żony we mnie
I Naszego syna.
Więc śpiewamy nadal
Nasz żałobny tren.
Bo się zbliża, chyba śmierć…
Jestem w cieniu Twego wzroku
Czemu mnie nie widzisz
Bo już we mnie nie ma krwi?
I wątroby nerek kości
Nie mam serca
Tak
Bije we mnie tylko żal
Wypłynęła ze mnie krew
A została rozpacz
Mam już tylko suche łzy
Gdybyś tylko się obrócił
Długi ten korytarz …
Zdążysz Tam!
Chciałem tylko Twoje słowo, które leczy
Chciałem, rękę, wzrok
Wciąż unikasz mego cienia
W domu miałeś źle?
Z synem, żoną, córką, kotem?
Ordynator wyszedł
To przez niego jesteś zły?
Popatrz na mnie choć przez chwilę…
Daj mi spokój jak spowiednik
Jednym słowem.
Czemu patrzysz na mnie spod
Czemu warczysz tak jak pies
Czemu syczysz tak jak wąż
Czemu ty się nie uśmiechasz
Do mnie?
Jak do swojej żony
Do swojego psa
Do gałązki bzu w ogrodzie białej
Jak do swojej córki
I jak patrzysz na samochód
I do niego wsiadasz
Duży ładny i czerwony
Tak jak krew.
Kochasz go?
Marzysz tęsknie o następnym?
Czemu mnie przecinasz wzrokiem
No i ręce, co trzymają portfel
I ostatnie USG mej żony
W której oczach tylko strach.
Strach.
To innej formy cień!
Długi ten korytarz…
A ty idziesz nie chcąc widzieć mego cienia
Moje serce nierytmiczne łka
Ogrzej mnie.
Nawet cienie zimno czują
Stojąc w progu na granicy gabinetu.
Długi ten korytarz…
Jesteś już na końcu.
Jakaś jasność z dali bije
Gorejący krzak?…
Wszystko płonie ale ogień
Nic nie trawi.
Wracasz do mnie?
Odzyskałeś wzrok?
Idziesz jak po wodzie suchą
Stopą.
Przez korytarz do mnie płyniesz
Usłyszałeś tam
Pogrzebowy krzyk
Zobaczyłeś trumnę, krew
Odzyskałeś głos
Już znasz moje imię?
I masz dla mnie uzdrowienie
Dajesz mi pod język słodką
Życia krew
Jak ciało
Słońce teraz wyżej świeci
Nie z landszaftu tylko
Z chmur.
I zakwitły me marzenia
Tak jak Niezapominajki
W tym ogrodzie jak Twój – teraz
Biały bez.
Ciepły uśmiech twój
Już rozchmurzył moje serce, które wyszło z mego cienia
I karawan śmierci
Już odjechał w siną dal
Łzy nabrały słonej wody
Są jak krople rosy
W Maju
I mój oddech – ma swój oddech
Moje serce już otwiera – Tobie wszystkie drzwi
Zabliźnione moje rany
Nie wołają mnie na pomoc
I rozjaśnił się mój wzrok
I usłyszał się mój słuch
Słyszę trąb radosny dźwięk
Mury z cienia opadają
Gdy Aniołem Białym
Stajesz się
Ja zaczynam żyć
Ja zaczynam śnić
Biały
I Niebieski Sen…