„Pan był w takiej sytuacji, że naprzód musiałam zająć się panem” – tak powiedziała Beata, gdy moje chodzenie do niej już jakiś czas trwało.
Kiedy to było? No właśnie kiedy?
…już na samym początku wiedziałem, że pomocy będę szukać wszędzie. I tak szczęśliwie trafiłem na Beatę! I nie mam wątpliwości, że dzięki temu, że trafiliśmy z Basią do pani Beaty zaprzyjaźnienie się z chorobą nastąpiło szybciej. Teraz po 8 latach, z dystansu, mogę to powiedzieć.
Dziękuję Ci Beata, że tak szybko opanowaliśmy chorobę. Duchowo, mentalnie i psychicznie!
Na początku rozmów byliśmy „Pan i Pani” i to ja zadawałem pytania i notowałem sobie uwagi, a potem wykonywałem zadania. Wiem, że bez pani Beaty, przejście od samego początku choroby do odejścia Basi byłoby bardzo trudne. Dzięki Beacie było nam łatwiej i lżej.
Mało jest rzeczy i spraw o których wiem na sto procent, że tak, jak się stało, to dobrze się stało. Spotkanie Beaty – To bardzo dobrze. Nie mam żadnych wątpliwości, że spotkanie Beaty na samym początku choroby było jednym z jaśniejszych zdarzeń w tej naszej długiej, chorobowej wędrówce – 8 lat.
A przecież po drodze spotkaliśmy wiele różnych osób i dobrych duchów, nie tylko lekarzy!
Dziękuję ci za to wszystko Beato – Pani Beato!
Basia zasnęła – odeszła – umarła – 15. 08 2019 r. o 02 w nocy.
20.08 o 12:00 Pożegnanie.
Pożegnanie… Basi.
Nie lubię mówić – pogrzeb!
Wyrzuciłem to słowo ze swojego języka, ze swojej głowy i tak mi jest łatwiej i lżej!
Pożegnanie Drugie – ze znajomymi i przyjaciółmi w restauracji. Nie – nie stypa!
Też nie lubię tego słowa. Nie ma stypy – stypa to okropne, straszne słowo, też wyrzuciłem je z siebie!
Pożegnanie… tak brzmi lepiej, jak mówię pożegnanie i jak opowiadam, że po pożegnaniu, lepiej się czuję…
A właściwie jak mówię „pożegnanie” to jakoś spokojnie i ciepło mi się na sercu robi. No i na tym drugim pożegnaniu w restauracji, a może po kilku dniach po tym pożegnaniu zaproponowałem Pani Beacie, byśmy przeszli na ty.
I stało się, jesteśmy teraz Beata i Rysiek.
Jakiś czas temu Beata powiedziała, że to się stało bardzo profesjonalnie, bo po zakończeniu terapii. Teraz, gdy pytam Beatę o coś i jak chcę się poradzić, to już nie pytam Pani Beaty tylko pytam Beatę-przyjaciela. I tak, ta przyjaźń, która narodziła się z choroby, teraz po odejściu Basi, dalej mnie uzdrawia.
Bo przecież w swoim życiu często prosimy przyjaciela o radę. Droga od Psychologa lekarza do przyjaciela na -Ty! Fajnie.
I tak zaczęły się rozmowy, nie o chorobie i bólu ale o życiu.
Messengerowe podróże…
Moja pierwsza podróż do Opola na grób mojej mamy, już bez Basi i messengerowe rozmowy z Beatą z trasy…
Ja:
Wczoraj, nie dałem rady pisać… jestem za Wrocławiem, piję kawę na stacji, gdzie zawsze się z Basią zatrzymywaliśmy i piszę do Ciebie. Kawa – tyle mam z nią Basiowych wspólnych wspomnień… Jadę do Opola – na grób mojej mamy – naprawdę pierwszy raz sam, dokładnie sam. Smutno.
Beata:
Nie pisałeś wczoraj, bo czekałeś na jutrzejszą historię, czyli dzień dzisiejszy. Podróż na grób matki… Sam… I tyle, reszta się dzieje, a ty ją chwytaj całym sobą. Myślę, że dzień ten zapisze się w twojej książce.
Ja:
O super bardzo dobry pomysł. Dzięki!
Beata:
A sam nie jedziesz. Pani Basia ci towarzyszy i przypomina o zapałkach.
Ja:
To prawda, zamawia jak zwykle wszystko w bufecie i pilnuje mojej kawy, gdy ja idę do WC. Jadę dalej – z Basią.
Beata:
pozdrowienia dla was.
Ja:
Wczoraj był udany dzień, choć bardzo trudny. Ważne było dla mnie to pisanie na drodze. Wróciłem z tego Opola i nie pisałem.
Beata
Tak ma być. Myśli muszą się przefermentować. Trzeba dać im czas. Inaczej wyjdzie tanie wino.
I z takich rozmów i z przekonania, że warto się podzielić historią Naszej Trójcy jest moje pisanie. Bo życie trwa… I teraz najbardziej z osobistych – osobiste pisanie…
Bo życie trwa.
ale jeżeli ma być prawdziwie i szczerze, to nie może tego fragmentu z życzeń świątecznych – nie być. Sorry.
Beato, porządkując czas przeszły znalazłem gdzieś w zakamarkach zapomniane świąteczne kartki Basi. Pomyślałem od razu, że chciałbym bardzo, by jedna z nich dotarła do Ciebie. Nie mogę wykluczyć sytuacji, że poprosiła mnie o to Basia…Tak więc kartka na pożegnanie i Nową drogę…. Od Nas: Basi, Kuby i Rysia. Dziękujemy Tobie za przeprowadzenie nas przez ten trudny czas. I tu zacytuję zdanie jednego z twoich pacjentów: „To był dobry czas, Pani Beato”. Bardzo dziękujemy Ci za tę drogę. A czego życzymy wam wszystkim na święta?
Odpowiedź jest w tych wszystkich słowach wyżej i pomiędzy słowami.
I jeszcze…
Życzymy wam miłości, na różnych poziomach i w wielu kolorach. Bo, jeżeli jest miłość, to życie staje się jeszcze bardziej kolorowe, ciekawsze i spokojne i uda się przez nie przepłynąć.
I tak życzymy wam miłości do córek i córek do was.
Miłości do męża i od męża.
Miłości do rodziców i od rodziców.
Miłości do pacjentów i od pacjentów.
I wielu innych miłości, które leczą wszystko i pomagają żyć.
Tego życzą wam, całej waszej rodzinie, bliższej i dalszej.
Pani Basia, Kubuś i Ryś.
Wałbrzych 21.12.2019 godz. 00.50
I tak z profesjonalnego Lekarza Pschoonkologa Terapeuty Pani Beata stała się przyjacielem i po prostu Beatą.