SZCZĘŚLIWE, WESOŁE ZDJĘCIE

„Człowiek ma dwa życia, to drugie zaczyna się, gdy uświadomi sobie, że życie jest tylko jedno”.

Nie, to nie ja wymyśliłem i nie Pani Beata. Nie wiem od kogo to wziąłem, prawdopodobnie to jest Konfucjusz ale lepiej sprawdzić w necie[1].

Początek sezonu, który rok?

Nie pamiętam i nie sprawdzam, bo to nie ma znaczenia. Wiem, że dyr. Artystycznym był wtedy Sebastian Majewski i to była jego pierwsza dyrekcja. Jest tradycją w naszym teatrze i w innych teatrach też, że na początku nowego sezonu robi się zdjęcie całego zespołu. Takie zbiorowe zdjęcie, na pamiątkę, dla historii teatru i dla widzów. Te zbiorowe zdjęcia wiszą później w różnych miejscach z datami i później można je porównywać z innymi i przypominać sobie dawne czasy. Zdjęcia te często robione są w dziwnych kostiumach, czasem na czarno, czasem na biało, czasem w weselnych strojach, bo będzie premiera  „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego. Tym razem zdjęcia są robione w Książu w stadninie ogierów. Autobus przywiezie wszystkich pracowników i aktorów.

Z Basią jest bardzo źle, jest po pierwszej chemii i jest bardzo słaba, aparat tlenowy pomaga jej w oddychaniu. Przyjechał Kuba, a może wcale nie wyjechał. Mamy załatwić jakieś zastrzyki, które poprawią jakieś parametry. Te zastrzyki daje się w brzuch. Po chemii organizm jest tak osłabiony, że nie daje rady walczyć, można powiedzieć, że umiera. Te zastrzyki mają poprawić coś ze szpikiem, bo jak wiadomo szpik to życie i jak on się odnawia to organizm staje na nogi, bo szpik w organizmie produkuje dużo dobrego. Taka fabryka zdrowia.

Chemia zabija komórki nowotworowe, a przy okazji wszystko co zdrowe wokół. Pozostaje jałowa spalona ziemia… Dlatego przed każdym podaniem chemii robi się badania, czy organizm jest na tyle silny, by kolejną dawkę chemii przyjąć. Jak organizm jest za słaby, to chemii się nie podaje, bo chemia oprócz komórek nowotworowych zabije przy okazji pacjenta. Dlatego tak ważne jest by te zastrzyki jak najszybciej zdobyć i podać Basi, by organizm był gotowy na kolejną chemię. Jest bardzo nerwowo, Basia bardzo słaba, zamówione lekarstwa jakoś nie dojechały, a jak już dojeżdżają, to nie w tych dawkach co potrzeba. Przepisujemy receptę, to trwa… jestem okropnie zdenerwowany i rozdygotany.

Basia się dusi!

Jestem w teatrze. Szukam Sebastiana Majewskiego, chcę się zwolnić ze zdjęć. Spotykam go przed wejściem do teatru i mówię: „chcę się zwolnić ze zdjęć, Sebastian”.

Mówi mi, że bardzo mu zależy na tym, bym był na tych zdjęciach. Mówi to tak po ludzku i  fajnie, że wiem, że pojadę do Książa na te zdjęcia, bo jakoś czuję, że tak! Przekonał mnie Sebastian – poeta, ta jego poetycka gra słów, tak ważna i w życiu i w poezji. Przypomina mi się teraz jak stoimy przed teatrem i rozmawiamy.

Szkoda, że nie zapisałem tego, co mi powiedział – nie mam tych słów z tamtego czasu, tak ważnych wtedy dla mnie i ważnych dzisiaj. Szkoda.

Po latach chciałem, by Seb przypomniał sobie te słowa, ale on już nie pamiętał; poeci tak mają, mówią poezją na co dzień, nie od święta.

Jadę do Książa samochodem, by szybciej wrócić do Basi. Jestem już w Książu, czekam, ważny jest czas, a tu nikogo nie ma. A może się pomyliłem? Często to mi się zdarza a teraz w tej sytuacji, w nerwach jest to bardzo możliwe… Są – jest autobus.

Wchodzimy do środka, tam gdzie ujeżdżają konie, dużo ludzi, cały teatr, wielkie pomieszczenie. Wszyscy bardzo weseli, wygłupiają się, mnie traktują jakbym był jednym z nich z wesołych, szczęśliwych… Oczywiście wszyscy wiedzą, że u nas w domu jest źle, ale weseli tak mają – mają życie uporządkowane, wesołe, spokojne – więc zachowują się tak, jak należy – wesoło – cieszą się życiem. Często bywa tak, że trudny czas dopada później wszystkich i wtedy weseli zaczynają to rozumieć. Tak po prostu jest. Życie. Dla mnie takie obserwacje, że tym razem innych dotknął trudny czas, były dowodem, że z czasem każdą rodzinę coś trudnego, ciężkiego dotknie i było mi tych naszych przyjaciół i bliskich bardzo żal, może dlatego, że ja wiedziałem co będą przeżywać – my nie użalaliśmy się nad sobą, nie chcieliśmy być traktowani specjalnie, ulgowo, bo Węgrzynów los tak doświadczył. Zawsze uważaliśmy, że los traktuje wszystkich równo i nie jest tak, ze chorują tylko dobrzy, wspaniali i wielcy a ci źli – to ich los nie dotyka.

 Los wszystkich dotyka wszystkich – równo i wielkich i małych.

Uciec ze zdjęć!

Chciałem uciec, schować się, zniknąć, by już było po i do apteki. Nic wesołego we mnie nie było. Prawdę mówiąc, ta wesołość, beztroska wszystkich, strasznie mnie drażniła. Wiedziałem, że ci weseli nie zdają sobie sprawy, co się ze mną i we mnie dzieje, ale podświadomie chciałem by mi okazywali współczucie by mnie wspierali, pocieszali. Dla wszystkich był to po prostu kolejny dzień, zabawa, dla mnie bardzo szary dzień, dla nich jasny, dla mnie mógł być ostatni z Basią, dla nich jeden z wielu. Udaję więc, cały czas, że jest dobrze. Bardzo bolała mnie ta normalność, na którą nie mogłem się zdobyć.

Zdjęcie  – przylepiłem siebie szeroki uśmiech, z zębami na wierzchu i cyk i już po!

To wszystko smutne, chore, schowałem gdzieś głęboko. I zamiast zaciskać zęby otworzyłem usta. I byłem sztuczny i prawdziwy w jednym!

Jest lekarstwo, teraz szybko do Basi po schodach na górę – jest, żyje, to bardzo dobrze. To szybkie wbieganie po schodach długo jeszcze we mnie było, zanim się uspokoiłem, zdając sobie sprawę, że gdyby nawet coś złego się stało lub zaczynało dziać to – to szybkie wbiegnięcie po schodach nie uratowałoby Basi. Ta wiedza i to późniejsze – spokojne wchodzenie na górę  – dawało mi więcej spokoju.

Miałeś rację, Sebastianie… Dobrze, że byłem na tych zdjęciach, mam teraz na zawsze to wspomnienie w sobie. Gdyby tego zdjęcia wtedy nie było, nie miałbym w sobie tego obrazu, byłbym o to zdjęcie i obraz i refleksje, uboższy!

Patrzę na to zdjęcie sprzed 8 lat – niemożliwe – taki jestem na tym zdjęciu szczęśliwy i uśmiechnięty, gdzie się podziało nieszczęście, które wtedy we mnie było, gdzie schowałem ten żal i rozpacz?

Jestem szczęśliwy na zdjęciu i nikt mi nie uwierzy, że tak ciężko mi wtedy było. Patrzę na to zdjęcie nieraz w holu teatru i sam sobie nie wierzę i nikt mi nie uwierzy że było tak źle.

Każdy powie – jaki ty wtedy byłeś szczęśliwy… A szczęścia we mnie nie było!

Teraz jestem szczęśliwy. Czy można się cieszyć szczęściem, które dopiero teraz dociera?

Tak, można.

Teraz widzę, jak często z Basią byłem szczęśliwy – jak my byliśmy szczęśliwi. Teraz to widzę, wtedy w czasie choroby nie zawsze to widziałem. Teraz, gdy siedzę fotelu i jestem ze swoimi myślami, widzę tamto szczęście. Oczywiście przed chorobą też byliśmy szczęśliwi, ale wtedy to było łatwe szczęście, można powiedzieć normalne, a teraz to szczęście łagodzi ból.

Bardzo mi pomaga –  patrzenie na to zdjęcie. Często patrzę na nie w holu teatru. Stoję długo przed nim sam… I myślę, że Sebastian miał rację, bym na tym zbiorowym zdjęciu się znalazł.

Tak. To zdjęcie zostało zrobione dla mnie. Jestem na nim szczęśliwy a wiem, że nie byłem. Teraz jestem i cieszę się, że je mam, bo teraz to zdjęcie łagodzi ból.

Czy ja udaję na tym zdjęciu, bo jestem aktorem i potrafię ukryć ból? Nie – to jest życie i każdy tak robi w trudnej sytuacji.

8 lat później w Harrachovie w Czechach pojechaliśmy z Kubą zobaczyć nieczynną już skocznię narciarską – robimy sobie zdjęcie… Świetnie wyszedłeś na tym zdjęciu, mówi Kuba, chyba już trochę ci przeszło? Nie, nie przeszło, udawałem!

Co kryje się za twarzami ludzi, którzy się uśmiechają? – myślę czasami, gdy mijam ich w szpitalu i na ulicy. Co dzieje się u nich w środku, za maską – za uśmiechniętą twarzą…

Pomyśl czasem panie doktorze, gdy przychodzi do ciebie cierpiący pacjent albo ktoś z jego rodziny, to nie robot. On odczuwa ból tak samo jak ty, nie tylko fizyczny.

Chciałbyś być na jego miejscu? Czy chciałbyś się zamienić? Ile razy patrzyłem na uśmiechniętą i wesołą Basię, myślałem, co się kryje za tym jej uśmiechem? Co się kryje? Niestety już się nie dowiem…


[1] Tak, Konfucjusz. [przyp. red.]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

error: Content is protected !!