NAPRAWDĘ PRAWDZIWA HISTORIA

Czas szybko leci – tak się mówi.

Basicy już nie ma od 4 miesięcy a to ponad 100 dni…

Dni… które mogłyby być – nawet gdyby były bardzo chore …

Jestem w domu sam, no i ta nieustająca senność.

Jestem umówiony z Kubą na poprawianie skargi, którą napisałem na dyrektora Pogotowia i lekarza z tego pogotowia. 

Lekarz przyjechał do Basi 13.08 o 01:30 w nocy. Pisanie tej skargi się ciągnie. Dyr. Pogotowia tak nonszalancko mi odpisał, bez empatii, współczucia, nie łagodząc sprawy, że nie mam innego wyjścia jak dalej walczyć. Nie wyciągnął ręki do pojednania, a szkoda. Skargę trzeba poprawić i usunąć emocje, bo lekarz który miał przynieść ulgę, przyniósł ból i cierpienie!

Jestem strasznie zmęczony. Tak, wiem – co jakiś czas o tym piszę, ale tak jest.

Kuba prosi, by przełożyć to poprawianie, bo Ewa się źle czuje. 

Ewa, Kuby dziewczyna, a w przyszłości żona i mama ich syna Olafa, a mojego wnuka, który już pływa w brzuszku i niedługo, 26.11. według planu ma przyjść na świat.

Olaf – ja na Ciebie już z miłością czekam!

Mam nadzieję, że z Ewą i z Olafem to nic poważnego, jednak trochę się martwię.

Odkładamy poprawianie.

Decyzja.

Będę kończył sobie – najdłuższy rozdział, który już piszę kilka miesięcy. Zacząłem na wyjeździe w Łodzi, w maju, jak byliśmy z teatrem i nie mogę skończyć, Basia jeszcze wtedy z nami była.

„Coraz krótsze i bliższe wakacje”

Gdyby Basia żyła, prawdopodobnie już go bym skończył, ale zaczęło się odchodzenie Basi i były ważniejsze sprawy, a po odejściu postanowiłem do tego rozdziału dodać jeszcze „ jedne” wakacje już bez Basi. Zajrzałem do swoich notatek i do zapisanych poprzednich myśli i do telefonu, gdzie miałem wszystkie wiadomości z tamtego czasu. Postanowiłem znaleźć tę wiadomość, którą Kuba mi wysłał wyjeżdżając ze Szklarskiej, gdzie mnie odwiedził, by mnie wesprzeć. Wyjeżdżając ze Szklarskiej zatrzymał się w Jeleniej Górze, gdzie wszyscy się  zaczęliśmy.

Basia i ja –  młode małżeństwo – a potem już w trójkę – rodzina, no i wszystkie nasze koty….

W tej wiadomości Kubuś pisze a właściwie mówi, bo nie wiadomo dlaczego się nagrał…

„Odwiedziłem mamę. Stanąłem pod domem i patrzyłem w okna i wspominałem”

Ja pisząc ten rozdział, chciałem wrócić do tej wiadomości, bo jest coś w niej co mnie zainspirowało! „Stanąłem pod domem i odwiedziłem mamę”.

I szukam, a w tym roztargnieniu otwieram wiadomość głosową, jest to jest ostatnia  pożegnalna rozmowa Kuby z Basią – którą Kubuś potajemnie – na szczęście – nagrał, ale to nie tej wiadomości szukałem.

Słuchałem tej rozmowy Kuby z Basią w Szklarskiej, zaledwie kilka dni po odejściu Basi.

To wyznanie bezwarunkowej miłości matki do syna i syna do mamy. Płakałem wtedy i nie mogłem oderwać się od tego słuchania… A teraz znowu, przez jakiś przypadek, otwieram tę wiadomość i słyszę głos Basi, której przecież nie ma wśród nas.

Zrobiło mi się gorąco i tak jakoś słodko. Ta słodkość często się pojawiała we mnie, gdy było w domu ciężko i coś nieprzewidywalnego z Basią się działo.

Nie! Nie będę słuchał tej rozmowy, nie chcę tego płaczu jeszcze raz…

Będę pisał dalej, będę pisał dalej, „ Coraz bliższe i krótsze wakacje” – powtarzałem sobie w kółko jak mantrę. Chcę pisać dalej, ale jakoś nie mogę, jakiś wewnętrzny głos mi mówi… Słuchaj teraz. Nie pisz. Ten głos jest tak silny, że nie mogę się od jego nakazowego tonu się oderwać. Sytuacja staje się irracjonalna. Wiem!

Boję się słuchać, bo znowu się poryczę! Po odejściu Basicy często ryczałem w rożnych miejscach. Słucham i nie ryczę – nie ryczę i słucham.

Słucham. Tym razem więcej słyszę. Słyszę wyraźnie jak Basia mówi, może dlatego, że nie muszę wycierać oczu zasmarkany ręką. Słyszę co mówi Kuba, słyszę jak aparat tlenowy podaje tlen… I słyszę racjonalność w głosie Basi, nie słyszę żalu i pretensji do świata, że odchodzi. Wiem, że Basia wie, że umiera i, że się pogodziła ze śmiercią.

…Fajna rozmowa – tak sobie pogadali – na koniec. Marzenie niejednej odchodzącej matki i syna… Zazdroszczę im. Ja też miałem rozmowę, ale ta Basi i Kuby jakby była lepsza… lepsza….? To nie dobre słowo, ale nie mam innego. 

Ta rozmowa zostanie w nich na lata. Piszę w nich, bo wciąż mam nadzieję, że Basia gdzieś w obłokach pływa, chociaż tak racjonalnie, ziemsko trudno mi to sobie wyobrazić, to pływanie w obłokach… 

W nich zostanie…

Basia, nie miała problemu z wiarą. Wierzyła, że jest życie po śmierci. Może to ta jej głęboka wiara sprawiła, że wiedziała, że będzie żyć w chmurach. Ja z byciem w chmurach ciągle mam problem. Basia wierzy i ja wierzę. Oboje się modlimy, czy to choroba sprawiła, że Basia jest bliżej Boga niż ja? Wiem, że piszę o Basi jakby wciąż żyła. Robię to często – nieświadomie.

„Wiesz powiedziałeś o Basi tak, jakby ona żyła” – często mi to mówią, więc może naprawdę Basia żyje we mnie i obok?

Basia mówi Kubie, że zawsze przy nim będzie i będzie się nim opiekować. „I tak nagle, Kubusiu, coś kliknie i ty to usłyszysz i to będę ja.”

Basia kliknie, Kubuś usłyszy i będą razem. Takie proste.

Jak w to uwierzyć? Nie wiem, ale bardzo bym chciał, by Basia również mi kliknęła.

Po czasie drugi raz posłuchałem Basi i nie płakałem, ogarnął mnie jakiś dziwny spokój. Rany się zabliźniają…? Nie wiem kto we mnie mówił, bym nie pisał dzisiaj tego rozdziału „Coraz bliższe i krótsze wakacje”… tylko słuchał – Basi i Kuby. Do kogo należał ten głos? 

Słuchać swojego wewnętrznego głosu… 

Chcę się pomodlić w intencji Ewy, Kuby i Olafa, by im się wszystko ułożyło. I chcę podziękować za ten głos i za to, że teraz jestem w innym miejscu. Odmówiłem Różaniec.    

Idę spać, już po drugiej –  mój czas!

Druga godzina w nocy, to godzina o której zawsze szedłem spać. Żegnałem Basię i całowałem w czoło i robiliśmy sobie żółwia. Druga godzina w nocy, moja godzina, nasza wspólna godzina… Już śpię!

Nad ranem w ubikacji. O shit, walę się ręką w czoło!

Przecież dzisiaj mijają dokładnie 4 miesiące jak odeszła Basia właśnie o 2 w nocy 15.08.2019. A ja dokładnie po 4  miesiącach słuchałem Basi żywej, o naszej drugiej godzinie… Słuchałem i czułem jak mówiła…

Moja druga godzina i Basi druga godzina w nocy. Cztery miesiące temu Basia odeszła, a po czterech miesiącach przyszła.

Zrobiła klik i przyszła. Tak jak młodzi na początku zakochania celebrują każdy miesiąc, tak my teraz spotykamy się i znów jesteśmy razem. Jak to naprawdę jest? Nie wiem.

Przeczytałem kilka książek – ważnych i  mądrych, poznałem twarzą w twarz kilku wielkich, może nawet guru i wydaje mi się, że po 66 latach na ziemi, już coś o życiu wiem.

A jednak tego przyjścia Basi po 4 miesiącach, nie umiem sobie wytłumaczyć!

Racjonalizm… Można to wszystko nazwać zbiegiem okoliczności ale… Po 4 miesiącach – żadne racjonalne tłumaczenie się nie sprawdza. Basia wierzyła i przyszła, proste klik.

Dziękuję Ci Basiu, kiedy przyjdziesz znowu? Będę na ciebie czekał. Za miesiąc? Znowu o drugiej w nocy? Regularność, powtarzalność, zasady. To pomaga.

Racjonalizm? Ale wiara to coś więcej… więc może znowu przyjdziesz do mnie w innym czasie o drugiej w nocy.  Będę na Ciebie czekał. 

To jest historia, która się zdarzyła 15. 12. 2019 o drugiej w nocy…

Nie wymyślona, ma swoją datę, dzień, rok i godzinę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

error: Content is protected !!