ZACZĘŁO SIĘ OD MATEK

Kolejne spotkanie na które nie chce mi się iść, jakieś warsztaty dziennikarskie – znowu… Nie, nie – nie idę. Zostaję w domu!

Spać, spać, spać – albo uczyć się angielskiego, albo pisać na blogu, który powoli staje się moją formacyjną drogą.

Spotkanie ma się odbyć z Jackiem Hołubem, który napisał książkę „Żeby umarło przede mną. Opowieści matek niepełnosprawnych dzieci”.

Warsztaty dramatopisarskie?

– A może jednak?

Biorę notes i ołówek, idę.

Dużo Pań.

Jacek przedstawiony przez Tomka Jękota, naszego teatralnego kierownika literackiego. Siadamy i przedstawiamy się.

Matki chorych dzieci – widzę zmęczenie w ich oczach i jakąś energię, której nie umiem nazwać. A gdzie ci piszący, może matki piszą? O tym, że ja piszę wiem tylko ja! Jakieś młode dwie dziewczyny, może one trochę? Pojawiają się lokalsi Adrian Hyrsz i Justyna Nawrocka – oni piszą, wiem.

Po przedstawieniu się matek, które opowiadają historie chorobowe swoich dzieci – jakaś  niewidzialna nić zaczyna nas łączyć: to chyba cierpienie, radość i niepoddawanie się… 

Opowiadam historię choroby Basi, mojej żony, a właściwie historię choroby całej naszej rodziny –  Basi, naszego syna Kuby i moją – Ryśka. 

Rak jajnika z przerzutami.  „Niekończąca się opowieść”, bo choroba na szczęście wciąż trwa – i ta właśnie choroba staje się pomostem między nami, ta choroba nas łączy. 

Ból wylewa się z matek. Znam ból –  nieraz czułem bezradność wobec niego…

Chcę historię matek i to co się zdarzy w trakcie tego spotkania – opisać na blogu. Opisać, by dać sobie radę z cierpieniem i dać (taką mam nadzieję) trochę ukojenia matkom, by wiedziały, że jest ktoś kto je rozumie, współczuje i wspiera.

Po spotkaniu Jacek powiedział:

– Skoro to są warsztaty dziennikarskie, to może na jutro ktoś coś napisze.

Napiszę – już wiem, że napiszę.

Wieczorem, tego samego dnia jest czytanie fragmentów książki Jacka, o matkach i ich historiach.

 Ogłoszenie.

„Czytanie w cyklu Czarne na biało: Jacek Hołub, ŻEBY UMARŁO PRZEDE MNĄ”

Reżyseria – Grzegorz Jaremko

Czytają: Magdalena Osińska, Lena Schimscheiner, Irena Wójcik.

Muzyka: Kondensator Przepływu.

Za chwilę Historie matek – prawdziwe, niemalowane.

Dziewczyny czytają, na ekranie pojawia się cytat z pierwszego rozdziału książki.

„Czuję się tak, jakby mnie nie było. Bo tak naprawdę mnie nie ma, nie istnieję jako ja. Nie mam swojego życia. Jestem dodatkiem do Justysi”.

Trzy krzesła – dziewczyny siedzą  na krzesłach i czytają – prosta inscenizacja. W wózku inwalidzkim jakieś wyschnięte kwiaty, jak wyschnięte życie…

Muzyka – jakieś rzężenia, skrzypy, oddechy.

Koniec.

Sebastian Majewski, dyrektor artystyczny teatru, prowadzi dyskusję.

 Nie wiem co powiedzieć…

Wydobywam z siebie jakieś słowa… Mówię!

– Przez wiele lat nie rozumiałem, co znaczy słowo bezcenny. Tłumaczyła mi mama, tłumaczyli koledzy, a ja nie rozumiałem. Obraz – bezcenny, rzeźba, jajko faberge… Teraz Jacku wiem, twoja książka, jest bezcenna.

Wychodzę z Sali. Wszystko mnie boli.

Dzień warsztatów drugi. Czytam to, co napisałem:

Tak bardzo bym chciał, czyli I have a dream

Tak bardzo bym chciał

Wiedzieć co to jest godność. 

I być godnym i godność umieć okazywać.

Umieć
objąć, pocałować, przytulić chorego, bez niepokoju i strachu. Nawet gdy nie ma ręki, nogi i nie zdążył się wysikać.

I gdy ma jakąś chorobę, której nie znam i się boję. I gdy ma coś w majtkach, bo zgubił nagle, bo nie dobiegł, bo nie wiedział, że to już i śmierdzi. Chciałbym umieć –  pomóc,

bo ten chory ma serce. Tak jak jego mama, tata, brat czy siostra. Umieć z chorymi, przechodzić wszystkie etapy i ten ostatni – też.

Chciałbym

 Mieć zgodę w sobie na wypalenie, bo wiem, że zapalenie wróci. Rozumieć, że chorzy mają prawo do swojej seksualności. Pamiętać, że terapia „na siłę” może chorym zabrać życie. Mieć świadomość, że powiedzenie „będzie dobrze” i „myśl pozytywnie”  niewiele znaczy, i budzi tylko złość i bezradność. Tak bardzo bym chciał…

Jestem po przeczytaniu tak rozwalony, że muszę na chwilę wyjść.

Koniec warsztatów. Żegnamy się, wymieniamy adresy, telefony. Następuje duchowe połączenie.

Po kilku dniach na moim blogu opisuję wszystko, co działo się przez te dwa dni. Wiem, że w ten wpis wkrada się chaos, bo jest dużo wątków, myśli, refleksji. Chcę oddać atmosferę tego spotkania, chcę, by to co się nam wszystkim przydarzyło, zostało w naszej pamięci. A przede wszystkim, chcę by matki wspominając to spotkanie, poczuły się lepiej, by było im – choć przez chwilę – po prostu dobrze.

Dlatego nie dokonuję żadnej selekcji w trakcie pisania. Wiem, że jest chaos w tym, co napisałem, bo jest dużo tematów i wątków. Chcę opisać wszystko –  ceną jest utrata przejrzystości – mam tego świadomość!

Chaos tego, co napisałem, jest odbiciem chaosu  w życiu, cierpienie miesza się z radością. Dostaję na blogu informacje zwrotne – udało się, matki zaakceptowały tekst…  i podziękowały mi.

Jestem szczęśliwy, nie musiało tak być. Wielowątkowość jasna dla matek i dla mnie, jest prawdopodobnie nieczytelna i chaotyczna dla innych.

Chcę by to, co napisałem przeczytała Beata P., psychoonkolog z oddziału chemioterapii, ona więcej wie o cierpieniu, niż ja. Ma wiedzę ze szpitalnego oddziału, nie z zeszytu czy książki.

Pani Beata ma coś, czego ja nie mam – ma narzędzia jak sobie radzić z cierpieniem, bólem, chorobą i stresem, dlatego chodzę do niej na rozmowy, by dalej z Basią, Kubą i sobą – spokojniej w chorobie żyć. Te rozmowy bardzo mi pomagają, bez nich nie dałbym rady. Bardzo ważne jest dla mnie jej zdanie. 

Potrzebne mi są komunikaty zwrotne – jak piszę. Nie obawiam się krytycznych uwag. Nauczyłem się tego w teatrze, że jak chcesz dobrze zagrać, to musisz słuchać uwag reżysera i tych negatywnych też, bo jesteś w środku, nie masz odpowiedniej perspektywy, a ja jestem właśnie w środku – życia i choroby.

Pani Beata przeczytała…

Odbieram telefon w holu teatru. Pyta, czy możemy porozmawiać? Możemy – mówię, myśląc, że będziemy rozmawiać chwilę.

Rozmowa trwa ponad godzinę. W trakcie rozmowy widzę, że się nie rozumiemy. Pani Beata odczytała ten tekst sobą, inaczej niż matki. Nie była na dwudniowych warsztatach, przeczytała ten wpis jak ktoś z boku. A ja ten tekst napisałem dla Matek – nie dla niej!

– Panie Rysiu – jest chaos, dużo wątków, nie rozwinął pan pewnych problemów. Mówi pan, że nie wie pan, jak okazać godność, a przecież pan wie i robi to na co dzień, pan dużo spraw już w tym chorobowym życiu przerobił. Poznał pan cierpienie i jak sobie z nim radzić. Mówi pan, że mało wie o bólu, a przecież przez 7 lat pan o bólu dowiedział się bardzo dużo. I tę godność okazuje pan na każdym kroku.

Pani Beata analizuje każde słowo, wątek, problem.

Mówię: nie chciałem tak dokładnie, chciałem tylko zaznaczyć, pokazać, poruszyć. Pisałem dla matek.

– Za mało. Pan powinien napisać więcej. Pan to wszystko przeżywa. Niech pan to wszystko opisze – pan wie, co przeżywają mężczyźni. O cierpieniu piszą przeważnie kobiety, pan to może napisać ze swojej perspektywy!

Kończymy rozmowę, widzę, że się nie dogadamy! Nie jestem w stanie wytłumaczyć, że to tylko dotknięcie problemu, że tak właśnie chciałem, że to właśnie było moim zamiarem – całkowicie świadomym, napisać dla matek, by choć przez chwilę poczuły się lepiej!

Nie daje mi to spokoju. Jak to ja mam – opisać? Co napisać? Czy ja potrafię? Czy to wszystko ma jakiś sens?

Postanawiam się spotkać z Panią Beatą, by wyjaśnić mój punkt widzenia, telefon to nie rozmowa w cztery oczy. Spotykamy się. Postanawiam wszystko szczerze powiedzieć. Trochę się obawiam, ale pani Beata to przecież psycholog, z moimi wątpliwościami da sobie radę. Mówię wszystko: o moich intencjach i o rozminięciu się z jej oczekiwaniami, o moim wyborze, by opisać wszystko, co było na warsztatach.  

Tak, teraz pana rozumiem.

Panie Ryśku, pan to powinien wszystko napisać. Pan powinien napisać książkę.

Książkę?

Tak, książkę!

Ja książkę?

Tak. Pan książkę. Niech pan opisze tę naszą telefoniczną rozmowę i „jak dostał pan burę od psycholożki”.

– A pierwszy rozdział? 

„Zaczęło się od matek”

Zaczęło się od matek?

Tak!

Zaczęło się od matek…

Dobra! Napiszę tę książkę, pani Beato.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

error: Content is protected !!